Jak zwiększyć opłacalność produkcji jabłek?

Gospodarstwo sadownicze Macieja Kowalczyka to wzorcowe gospodarstwo produkujące jabłka w województwie Łódzkim. Wielka staranność w opryskach i nawożeniu dają wspaniałe rezultaty w wielkości zbiorów jakie Kowalczyk osiąga rokrocznie w swoich sadach.

Wzorcowe gospodarstwo

- W zeszłym roku moje plony były przeciętnie dwukrotnie większe niż krajowe. W całym roku 2009 zebrałem ponad 800 ton jabłek z 24 ha sadów. Na przykład, zbiory odmiany Eliza dochodziły do 70 ton z ha.
Dodać trzeba, że Kowalczyk należy do grupy producenckiej „Jabłuszko” z Drwalewa zrzeszającej ponad 50 sadowników którzy produkują rocznie ponad 30 tys. ton jabłek.
- Sady i gospodarstwo przejąłem od ojca w 1995 roku – mówi Maciej Kowalczyk. Wtedy było 19 ha i stopniowo zwiększałem areał. Przedtem jabłka stanowiły tylko część upraw ponieważ w naszym gospodarstwie uprawialiśmy wszystkie gatunki warzyw oprócz marchwi i pietruszki. Z czasem zrezygnowałem z warzyw których opłacalność była bardzo chwiejna na rzecz produkcji jabłek.
W sadach Kowalczyka zdecydowaną większość – 20 ha stanowią takie odmiany jak Eliza, Gala, Jonagold, Champion i Topaz.
- Moje sady są utrzymane w stanie perfekcyjnym jeśli chodzi o stosowanie oprysków i nawozów – mówi Kowalczyk. Widać to po jabłkach które osiągają właściwy kaliber oraz barwę. Na skórce nie można zauważyć też żadnych nalotów, pęknięć czy zniekształceń – pokazuje jabłka na drzewach. Sady były pryskane na zwojówki oraz parcha. Najlepszą odmianą odporną na parcha jest topaz, który w tym roku obrodził nie najgorzej.

Niekorzystna pogoda zmniejszyła plony

W tym roku zdaniem Kowalczyka plony będą na pewno co najmniej od 30 do 40% niższe niż rok temu.
- Drzewka mają od kilku do kilkunastu owoców. Tak jak na tych drzewach osłoniętych siatkami przeciwgradowymi które nasze gospodarstwo zakłada jako pierwsze w byłych krajach RWPG. To odmiany Gala i Eliza. Zaszkodziły im niskie średnie temperatury dobowe oraz obfite opady deszczu. Owoce wyglądają dobrze jednak plony będą znacznie mniejsze niż w roku 2009 – dodaje plantator.

Dobre warunki zbytu ale mały tonaż

- Nasza grupa producencka jest doskonale doinwestowana – podkreśla Kowalczyk. Posiada odpowiednią powierzchnię magazynową, chłodnie i sortownicę wodną 2-ścieżkową Aveta. Mam też dobre możliwości zbytu owoców. Jednak za tym nie idzie opłacalna cena owoców a obecnie, pomimo wyższej ceny jabłek, koszty produkcji zjadają praktycznie cały zysk. Na przykład za jabłka konsumpcyjne otrzymujemy około 1zł za 1 kg. W zeszłym roku za jabłka do przemysłu otrzymywaliśmy od 7 do 14 groszy/kg. Tych jabłek wcale nie opłacało się zbierać. W zeszłym roku pod drzewami w naszych sadach pozostało ok. 100 ton jabłek przemysłowych. Nasza grupa producencka sprzedawała jabłka zeszłoroczne jeszcze w czerwcu bieżącego roku. W tym roku ceny jabłek do przetworzenia są wyższe – od 50 do 56 groszy/kg, ale nie wystarczającej ilości owoców.
- Nasza grupa producencka sprzedaje jabłka w kalibrze od 7 do 8,5 także pośrednikom w krajach zachodnich, np. w Norwegii czy Szwecji ale cena którą otrzymujemy podnosi się w granicach do 15 groszy w stosunku do cen jabłek konsumpcyjnych nie sortowanych oferowanych za naszą wschodnią granicą w Rosji, na Ukrainie, w Bułgarii czy Rumunii lub do sprzedawanych w kraju. Eksport nie rozwiązuje więc sprawy z pozycji producenta jabłek – ocenia Maciej Kowalczyk.

Czy przetwórnie się dogadują ponad sadownikami?

- Moim zdaniem zakłady przetwórcze dogadują się ponad głowami producentów co do cen jakie mają obowiązywać w skupie. Wiem, że nawet grupy producenckie jednoczyły się, jak np. w rejonie grójeckim, by wymóc na przetwórcach wyższe ceny jednak nie na wiele się to zdało. Nasz rząd w żaden sposób nie zabezpiecza interesów polskich plantatorów jabłek i innych owoców. Inaczej się to dzieje w krajach zachodnich. Na przykład, w zeszłym roku ceny jabłek włoskich na rynku rosyjskim były mniejsze niż ceny naszych polskich jabłek. Dlaczego? Ponieważ rząd włoski sfinansował transport jabłek z Półwyspu Apenińskiego do portów w Rosji – mówi Kowalczyk.
- Potem wykorzystuje się ten fakt by ogłosić wszem i wobec, że jabłka polskie w Rosji są droższe niż włoskie. Pomija się milczeniem fakt, że koszty transportu kontenerów z owocami pokrył rząd włoski. Wiadomo też, że rząd francuski będzie subsydiował produkty sadownicze, w tym jabłka ad calendas graecas. W sytuacji gdy ceny jabłek nie gwarantują opłacalności produkcji, polscy sadownicy nie otrzymują od naszego rządu żadnego wsparcia finansowego które mogłoby pokryć w części koszty produkcji. W moim gospodarstwie, tylko na środki ochrony roślin rocznie muszę wydać 2 tys. zł na hektar a koszt paliwa rolniczego to 10 tys. złotych. Średnio ceny energii elektrycznej i środków ochrony roślin drożeją co roku o 10%.

Państwo powinno walczyć o interesy sadowników

Jakie wyjście z tej trudnej sytuacji widzi sadownik z Topoli?
- W krajach starej unii rządy sukcesywnie dofinansowują producentów jabłek. Robią to, co prawda, pod naciskiem strajków i demonstracji jakie urządzają rolnicy pod siedzibami urzędów państwowych czy wielkich zakładów przetwórczych, ale skutek jest taki, że sadownik we Francji, Austrii czy Niemczech ma zagwarantowaną niezłą opłacalność swojej produkcji. Gdyby nasz rząd tylko w części podjął takie działania, z pewnością polski sadownik miałby zagwarantowany większy zysk z produkcji niż obecnie.

Autor: Tomasz Kodłubański / rolnicy.com
 
 
.