Szalejąca E. Coli – czy powinniśmy się obawiać?

15 osób nie żyje, 1200 zachorowało w Niemczech, zakażeni są też w Szwecji, Danii, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii, Austrii, Szwajcarii, a nawet Polsce (do szczecińskiego szpitala trafiła pierwsza osoba zarażona groźnym szczepem bakterii).

Główny Inspektorat Sanitarny zapewnia, że na razie jesteśmy bezpieczni, zaleca jednak ostrożność i kontroluje stragany na targowiskach oraz hurtownie warzyw. Czy zatem powinniśmy się bać?

Wrogie mikroby

Bakteria EHEC – przyczyna epidemii – to enterokrwotoczny szczep pałeczki okrężnicy – Escherichia coli, która w jelicie grubym człowieka uczestniczy w rozkładaniu pokarmu. Wydalona na zewnątrz może jednak zagrażać życiu, wywołując sepsę, posocznicę, zapalenie opon mózgowych u noworodków, zakażenia dróg moczowych, zatrucia - nawet te poważne prowadzące do zespołu hemolityczno-mocznicowego.


Bakteria Escherichia coli pod mikroskopem elektronowym

Niebezpieczny drobnoustrój może czaić się wszędzie, bo wraz z odchodami trafia m.in. do gleby czy wodociągów. Poza tym winni rozprzestrzenianiu E. coli jesteśmy nieraz my sami. Ile razy wychodząc z toalety zapominamy umyć ręce? Nasze niechlujstwo sprzyja mikrobom. Z dłoni wędrują na klawiaturę komputera, pilota, kierownicę, telefon, aż wreszcie do ust...

Ale z E. coli dość łatwo można sobie radzić. Wystarczy mydło i ciepła woda. Pałeczka okrężnicy jest bowiem bardzo wrażliwa na wszelkie znane środki dezynfekcyjne. Co więcej, ginie po 20 minutach ogrzewana w temperaturze 60 st.C. Jednak w bardziej sprzyjających warunkach potrafi być żywotna nawet przez rok. A zatem warto dbać o higienę.

Panika

Niepokojące sygnały o zatruciach, a później także o poważnych powikłaniach na skutek zespołu hemolityczno-mocznicowego, zaczęły napływać z Niemiec od połowy maja. Wszczęte ekspertyzy wykazały, że winne są importowane z Hiszpanii ogórki, sałata, pomidory i bakłażany. Sytuacja zaczęła się pogarszać, gdy pojawiły się przypadki śmiertelne.

Pierwszym objawem zatrucia jest biegunka z krwią. Następnie rozwijający się zespół hemolityczno-mocznicowy prowadzi do niewydolności nerek oraz innych narządów, a w konsekwencji nawet do śmierci.

Ludzie jak ognia zaczęli wystrzegać się zagranicznych warzyw, które całymi tonami zalegają  w hurtowniach i prawdopodobnie zostaną wyrzucone. Rolnicy z Półwyspu Iberyjskiego liczą straty i załamują ręce. Sprzedawcy ze straganów i warzywniaków już odczuli mniejszy popyt na towary. Codziennie odpowiadają na tysiące pytań klientów o pochodzenie produktów. Zapewniają, że już od kilku tygodni na targowiskach znajdziemy wyłącznie polskie ogórki, pomidory, sałatę, bo nie ma sensu handlować sprowadzanym z zagranicy towarem, gdy dostępny jest nasz, krajowy.

Tajemnicza przyczyna

Jednak świeże warzywa to nie jedyne możliwe źródło zakażeń. Zatruć możemy się również za pośrednictwem skażonej wody, surowego mleka, serów oraz przez kontakt z chorymi ludźmi czy zwierzętami.

Kolejne kraje Unii Europejskiej zaprzestają importu hiszpańskich warzyw, ale jak ustalili wczoraj eksperci w Niemczech, to wcale nie ogórki wywołały epidemię. Do tej pory jednak nie wiadomo, co było przyczyną fali zatruć.

W Polsce sanepid przeprowadza kolejne kontrole i zapewnia, że nie ma powodów do niepokoju, ale konsultant krajowy ds. epidemiologii, prof. Andrzej Zieliński oświadczył, że hiszpańskich jarzyn na stole nie położy, a premier Donald Tusk apelował, by jeść tylko krajowe warzywa.


Katarzyna Pyda
 
 
.